Z Archiwum Kultury Regionalnej

Zakończone Inne

11 listopada obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości, ale również dzień św. Marcina. Co o tym święcie opowiedzieli respondenci w trakcie badań terenowych realizowanych przez Koło Badaczy Kultury (a także co się działo w tym czasie w innych czasach i regionach) można przeczytać w publikacji Świat naszych przodków. Tradycje jesiennego cyklu obrzędowego. Skojarzenia związane z tym dniem w gminie Czechowice-Dziedzice przybliża też film dokumentalny poświęcony jesiennemu świętowaniu.

Życzymy miłego seansu i przyjemnej lektury…

Świętego Marcina, 11 listopada

Na terenie naszej gminy dzień św. Marcina nie był i nie jest obchodzony uroczyście. Najstarsi mieszkańcy pytani o wspomnienia związane z tym świętem, zwykle nie wiązali 11 listopada z jakimkolwiek zapamiętanym zwyczajem czy obrzędem. Wyjątek stanowi pan Andrzej Kobiela z Ligoty, od którego wiemy, że w dniu św. Marcina jedzono gęsinę – choć, w związku z dużą dostępnością do tego rodzaju mięsa, nie widziano w tym niczego niezwykłego. Pan Kobiela opowiedział również o tym, że „Marcin (…) wiąże się jeszcze z kwaszeniem kapusty. Deptanie w beczce przez ciężką osobę”.

Święty jest bohaterem wielu przysłów i porzekadeł. W naszym rejonie znane było to, że „Święty Marcin na białym koniu jedzie”, co oznaczało, że od 11 listopada spodziewano się pierwszych opadów śniegu. I rzeczywiście – głównie z rychłym przyjściem zimy nasi respondenci kojarzyli tę datę.

[…]

Większość respondentów wiąże dzień św. Marcina z początkiem okresu prac domowych. Do zajęć, które zwyczajowo wykonywane były w tym okresie niewątpliwie należało łuskanie fasoli. Ta monotonna praca, wykonywana w wielu gospodarstwach, została nam przypomniana przez pana Józefa Soszkę z Bronowa. Również pani Helena Hojdys, mieszkająca dawniej w Bestwinie, doskonale pamięta czynność łuskania fasoli, którą osobiście wykonywała. Długie późnojesienne wieczory upływały również na pracach wykonywanych wspólnie z krewnymi i znajomymi. W naszym rejonie najpopularniejsze było darcie pierza, zwane szkubaczką. Był to rodzaj wzajemnej pomocy: w jednym domu gromadziło się kilka lub kilkanaście kobiet i dziewcząt, które przez kolejne wieczory darły pierze. Zwykle część pierza przeznaczona była na pierzynę lub poduszki dla niezamężnej córki gospodyni jako część posagu.

[…]

Pomimo tego, że praca szkubaczek nie była lekka „opowiadało się i plotkowało” przy niej, bez ustanku. Czasem nawet, jeśli humory dopisywały, panie śpiewały i żartowały głośno. Po zakończeniu pracy w danym dniu kobiety były zwykle odprowadzane do domów przez mężów, młode dziewczęta przez narzeczonych lub młodzieńców, którzy chcieli się im pokazać z najlepszej strony.

Tradycja wymagała, aby gospodyni zadbała o poczęstunek dla pracujących u niej kobiet…

Źródło:

Dagmara Tomiczek, Świętego Marcina, 11 listopada, [w:] Świat naszych przodków. Tradycje jesiennego cyklu obrzędowego, oprac. Agnieszka Przybyła-Dumin, Czechowice-Dziedzice 2009.

Źródło:

Film dokumentalny: Tradycje jesiennego cyklu obrzędowego na terenie naszej gminy, reż. Dagmara Tomiczek, Czechowice-Dziedzice 2014.